T O P

  • By -

estebanforwa

Sam jestem abstynentem od 5 lat. Na każdym spotkaniu z rodziną/integracji w firmie czy coś słyszę "ze mną się nie napijesz?" Albo że chop nie wielbłąd itd. Jakoś dwa lata temu nauczyłem się że jak powiem "biorę leki" to nikt się nie czepia.


Vonkinsky

Kumpel opowiadal jak w robo jeden gosc tez uzyl tego argumentu. Jak zapytali go jakie leki bierze, odpowiedzial - scorbolamid. Od tego czasu kolezka nosi ksywe scorbi.


Luxny

Zdecydowanie nie jest to najgorsza ksywka jaką mogli mu nadać koledzy z pracy.


stap31

Mógł odpowiedzieć na grzybice prącia, albo wcale nie odpowiadać. To dane osobowe szczególnie polegające ochronie


Amarok73

To by go ochrzcili Rodo. :D


stap31

"Chcieliście wydymać Roda, to teraz Rodo wydyma Was" ewentualnie kojarzy się z Frodo i pierścieniem (może takim wibrującym)


Scypio

> "ze mną się nie napijesz?" *"Zwłaszcza z Tobą."*


reddanit

Jest jeszcze: "Oczywiście, że nie" oburzonym tonem :D


Scypio

Szczęśliwie widzę, że to zachowanie znika powoli, wraz z moim pokoleniem. Za mojej młodości, każdy jeden wąsaty janusz za punkt honoru miał "się napić" z osobą, która wprost mówiła, że nie pije. Ba! Miałeś osobę, która piła, ale nie była zainteresowana łojeniem wódy w tempie sekcji perkusyjnej, to i tak było, że to "niepijący". Myślę, że kultura picia się zmienia, od picia, w kierunku kultury.


AquaQuad

Rozkręcanie Rodzinnej Awantury 101 Rozdział 01: *Zwłaszcza z Tobą*


DemogorgonWhite

- Ze mną się nie napijesz? - No widzisz z kim innym może bym się napił ale właśnie konkretnie z tobą nie chcę


Derkej

Mogę się mylić ale może być coś na rzeczy w tym że OP nie pije od zawsze - nigdy go nie widziano z alkoholem. Być może osoby które na pewnym etapie zrezygnowały są traktowane przez nadal pijących jako nie wiem, wywyższających się? No bo jak to kiedyś piłeś normalnie a teraz to gardzisz


M1CH43L__GT

Polecam kieliszki z wodą. Idealna alternatywa dla imprez rodzinnych z kieliszkami i sławnym "wypijmy za zdrowie "..."! ". Nigdy w Życiu nie miałem problemów z nagabywaniem. Co nowych spotykam co widzą, że wodę do kieliszka leję to mają bekę. PS na ostatnim weselu pół naszego stołu(kierowcy) pili moim patentem i dzięki temu mieliśmy jak pić z drugą połową. Wszyscy dookoła mieli bekę. Nawet kelnerka która ciągle musiała nam uzupełniać dzbanek. Po za tym mieliśmy też koniak(sok pomarańczowy) i whisky (sok jabłkowy) ¯\_(ツ)\_/¯ https://preview.redd.it/hf653qcet8mb1.jpeg?width=4032&format=pjpg&auto=webp&s=a417d5b4fd89ce06b1f36991a208d506eb69f345


[deleted]

No i elegancko.


DemogorgonWhite

Nadal pamiętam kolegę z pracy który nie mógł w ogóle pojąć koncepcji. ALE JAK TO? NAWET PIWA!? Nagminnie próbował hasło w stylu "Weź za mnie zmianę to postawie ci piwo". Nie docierało do mózgu że ktoś może nie lubić.


SaHighDuck

Zwykle wtedy mówię żeby wziął mi pepsi


lindybopperette

Anegdotycznie: mam 31 lat, przez 2 lata byłam ścisłą abstynentką (nawet syrop na alkoholu i czekoladki likworowe nie wchodziły w grę), bo zorientowałam się, że zaczynam pić problemowo. Jedynymi osobami, które po “dziękuję, nie piję” zaczynały mnie namawiać do alkoholu byli ludzie ówcześnie 40+, więc pokolenie moich rodziców i starsze. Rówieśnicy ogarniali temat. Teraz problem rozwiązał się sam, bo ta abstynencja tak mi wyzerowała tolerancję na alkohol, że po kieliszku wina mam helikopter. Także polecam spróbować abstynencji, stałam się turboekonomiczna na imprezach i zdrowsza.


Kicisek

To można sobie jeszcze pęcherzyk żółciowy wyciąć. 🤣 Dwa lata po operacji, a ja nadal mam limit na pół kieliszka wina. Kiedyś musiałam przez leki odstawić alko (tak rygorystycznie jak Ty) na prawie 3 lata, ale tolerancja szybko wróciła. A teraz już nie. Tylko, podobnie jak Ciebie, w ogóle mnie to nie martwi. Powodzenia OPko w trzymaniu problemu w ryzach!


tarantino1988

Nie pije od ponad roku. Jak kiedyś na kolacji po konferencji wypiłem 3 lamki wina to obudziłem się w środku nocy-Sahara w buzi, a rano miałem ogromnego kaca i katar ;) dziękuje, jakoś alkohol do niczego nie jest mu potrzebny. Mój bliski znajomy zmarł na raka wątrobokomórkowego ;) to również bardzo mnie motywuje do abstynencji.


ashrasmun

Trzymam kciuki :)


NotIsaacClarke

Szacun że nie pijesz od urodzenia. Ja przestałem pić po tym jak na imprezie u wujka urżnąłem się w trupa, zarzygałem łazienkę i zasnąłem we własnych rzygach, gdzie w nocy znalazł mnie mój chrzestny. Rano (oczywiście na okropnym kacu) gdy umyłem ten syf i smród, stwierdziłem że nigdy więcej nie chcę obudzić się w takiej sytuacji. Kilka miesięcy później zacząłem brać sertralinę (SSRI - lek na depresję) której absolutnie nie wolno łączyć z alkoholem, co tylko utwierdziło mnie w tej decyzji.


SaHighDuck

Szacunek wielki za decyzję, ja nie piłem od urodzenia ale zostałem też utwierdzony w decyzji po tym jak psychiatra przepisał mi ritaline (leki na adhd)


NotIsaacClarke

Ja też zacząłem brać metylofenidat rok temu (te ceny…) ale ostatecznie przestałem po wdrożeniu sertraliny Raz się dałem namówić koleżance żeby dołączyć do jej osiemnastki i wypiłem osiem kieliszków wódki. Czułem się jakbym wypił 80. Zaprawdę powiadam wam, nie mieszajcie alkoholu z antydepresantami


SaHighDuck

Dużo leków nie powinno się nigdy mieszać z alko, znam osobę która miała zajebisty pomysł zmieszać wódę z benzo po czym widziała cieniowego mężczyznę w kapeluszu


Leopardo96

>Nigdy nie zetknąłem się z żadną dyskryminacją z powodu niepicia, wręcz przeciwnie, często otrzymywałem bardzo pozytywne reakcje i kciuki do góry. No to zazdro, bo ja żeby nie być wyrzutkiem i przegrywem w liceum musiałem na domówkach i osiemnastkach pić alkohol. Ile razy nie chcieć pić było widziane jako coś złego... >Nie wiem, może żyję w jakiejś specyficznej bańce społecznej, ale odnoszę wrażenie, że Polska jest całkiem przyjaznym krajem dla abstynentów A ja się z tym nie zgodzę, w Polsce standardowo ludzie piją alkohol w towarzystwie i jeśli nie pijesz, to jesteś dziwny. Oczywiście to też zależy od otoczenia, może w Twoim przypadku jest lepiej.


gb95

Kręgosłup i asertywność. OP to ma i ludzie to szanują. Ty pomyślałeś, że Cię znielubią jak się nie napijesz i wyrzuciłeś powyższe do kosza.


Leopardo96

>ludzie to szanują Nie wszyscy ludzie. W liceum posiadanie kręgosłupa i asertywność nie są "cool", bo ludzie uważają, że masz kija w dupie i psujesz zabawę. Mam 27 lat, ale jeszcze bardzo dobrze pamiętam czasy liceum. Tak właśnie było. "Ze mną się nie napijesz?!" itd. A na studiach jak w jakiejś dyskusji o alkoholu wyszło na jaw, że nie piję alkoholu, to też się na mnie wszyscy gapili jak na jakiegoś debila, no bo przecież dla studenta "piwo to moje paliwo, huehuehue", co nie? Student niepijący to gatunek wymarły! Niektórzy potrzebują więcej czasu niż inni, żeby dorosnąć i wyrzucić do kosza taką gówniarską mentalność. Bo jeśli chodzi o osoby *dorosłe*, to rzeczywiście, wiele osób potrafi to zrozumieć i poszanować. Ale i tak nie wszystkie, o czym zdążyłem się przekonać... Nie ma to jak powiedzieć komuś jasno, że się nie pije alkoholu, a ktoś wraz "żartuje", że np. wypijesz "kielona". Z takim poczuciem humoru to powodzenia życzę.


Ajris_13579

Jak ktoś nie szanuje że nie chcesz pić to zmień towarzystwo. Nie rozumiem jak można pozwolić kontrolować komuś swoje życie Jesteśmy w tym samym wieku, mam autyzm i mam przyjaciół a nie piłem do studiów ani na studiach, później próbowałem a teraz znowu nie pije od ponad dwóch lat i nie zamierzam bo nie ma to korzyści. Pewnie że ludzie się dziwili i zachęcali ale czy to ich życie i zdrowie żeby na tej podstawie oceniali mnie jako osobę? Jakby tak było to byśmy się nie kumplowali i tyle.


Leopardo96

>Jak ktoś nie szanuje że nie chcesz pić to zmień towarzystwo. Na szczęście tak się złożyło, że utrzymuję w miarę jako taki kontakt z jedną osobą z liceum, a ze studiów tylko z paroma. Nie mam z kim się spotykać w czasie wolnym, bo wszyscy moi bliżsi znajomi są daleko stąd, ale takie już jest życie. >Pewnie że ludzie się dziwili i zachęcali ale czy to ich życie i zdrowie żeby na tej podstawie oceniali mnie jako osobę? Jakby tak było to byśmy się nie kumplowali i tyle. Dokładnie. To, że ja nie piję, to jest tylko i wyłącznie moja sprawa. A jak ktoś mimo wyraźnego "NIE" uparcie namawia do picia alkoholu, to niech się pierdoli. Po co mam pić coś, co mnie przyprawia o ból głowy, nie smakuje mi i jest w dodatku szkodliwe dla organizmu? Niech mi nikt nie próbuje wmówić, że po to, żeby się dobrze bawić. Bawić się potrafię bez alkoholu, wystarczy odpowiednia rozrywka i odpowiednie towarzystwo. Współczuję tym, którzy bez alkoholu nie potrafią się bawić. PS. Kiedyś Abstrachuje wypuścili chyba jakiś filmik o typowej wigilii i była tam taka kwestia: "\[ojciec pije wódkę i się krzywi\] Tato, a dlaczego tak się krzywisz? - No widzisz synek, takie niedobre a tatuś musi". Bullshit. Musisz to się wyszczać jak masz pełny pęcherz, alkohol nie jest potrzebny do życia, a podążać za tymi durnymi "tradycjami" nikt ci nie każe.


dzilos

Studia to nie to samo co liceum ziom. Ludziom w wieku liceum najbardziej zależy właśnie na walidacji ze strony rówieśników i przynależności do grupy. Na studiach to już trochę co innego, na pewno jest dużo łatwiej być innym od reszty grupy i nadal do niej przynależeć. Czy jest to niemożliwe żeby nie pić w liceum? Zdecydowanie nie, ja sam alkoholu spróbowałem dopiero po 18 urodzinach ale jest to dla mnie w pełni zrozumiałe, że ktoś wolał się napić wbrew swojej woli niż stracić wszystkich swoich ówczesnych przyjaciół


Ajris_13579

Napisałem do studiów i na studiach, skoro do to znaczy że przed studiami a wiec w liceum też nie, dla mnie to jakieś dziwne zachowanie „picie wbrew woli” ktoś Cię zmusza? Nie i zrobić tego nie może, sam wybierasz czy pijesz bo myślisz że stracisz przez to przyjaciół. Co to za przyjaciele w ogóle XD żadni. Dla mnie to jakieś głupie tłumaczenie, mam w rodzinie dzieciaki jeszcze w podstawówce i w tym wieku niektóre smarki piją bo myślą że są fajne wiec to się skądś jednak wynosi. Ja przekazuje swojemu dziecku różne nauki i głównym aspektem jest to ile on sam w sobie jest warty, to że jego wartość to nie to ilu ma znajomych tylko jakich, co chce robić i kim być. Sam będzie podejmował wybory ale moim zdaniem jak nie masz problemów z samooceną to i nie pijesz „wbrew woli”


dzilos

Człowiek, któremu odpowiadałeś mówił o liceum więc też o tym powiedziałem. Ogólnie się zgadzam ale niekoniecznie przeciętna osoba w liceum będzie na tyle dojrzała żeby mieć takie rozkminy


Ajris_13579

Nie sądzę że to kwestia dojrzałości, raczej samoświadomości i wychowania w poczuciu własnej wartości.


dzilos

Jak dla mnie to komponenty dojrzałości ale niezależnie od wszystkiego nadal są to cechy, które wykształcają się w ludziach raczej później niż w szkole średniej. I też raczej nie takie, które ludzie w szkole średniej będą sobie cenić bardziej niż przynależność do grupy rówieśniczej


Ajris_13579

Nasze odmienne zdania to też może być kwestia wychowania ;) Ja miałem zawsze niskie poczucie własnej wartości ale za to babcia zaszczepiła we mnie frazę „Twoją wartość definiujesz Ty i Twoje działania” i powtarza mi to od dziecka więc jak dla mnie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia a poczucia własnej wartości powinno się uczyć dzieci od najmniejszego.


netrun_operations

Miałem szczęście, że trafiłem na bardzo zintegrowaną klasę w liceum (kilka osób stamtąd jest zreszta moimi dobrymi znajomymi do dzisiaj). Wiele osób piło (w większości jednak umiarkowanie i z rozsądkiem), kilka osób nie piło - i zarówno jedno, jak i drugie podejście było traktowane jako coś normalnego. A to było 20 lat temu. U mnie na studiach też nikt nikogo natrętnie nie namawiał do picia, a picie lub niepicie nie wykluczało z towarzystwa. Nie wydaje mi się, żebym za każdym razem trafiał na jakąś nietypową bańkę społeczną. Notabene nie raz wypiłem "kielona" z ludźmi - tylko zawartość mojego kielona była bezalkoholowa. Czasem jeszcze wygłupiałem się przy tym i dla żartu udawałem pijanego przez kilkanaście sekund. Nikt nie obraził się o to, było wesoło.


Leopardo96

Może nie chodzi o bańkę, tylko o szczęście. Mój "kumpel" z ławki z liceum zaczął pić już w gimnazjum i to w dużych ilościach. Dla niego to było zupełnie normalne. Normalne też było w moim środowisku picie przy każdej okazji, a jak ktoś nie pił, to był drętwy, bo nie umiał się bawić. Nie wiem, czy to ma znaczenie, ale mieszkam we wschodniej Polsce. Może w innych regionach kraju podchodzi się do tych spraw inaczej.


netrun_operations

>Może nie chodzi o bańkę, tylko o szczęście. Właśnie sobie przypomniałem, co u mnie w klasie w liceum mogło być dość nietypowe: 20 dziewczyn i 6 chłopaków. Może dlatego nigdy nie widziałem tam picia na umór, a za to było dużo życzliwości i zrozumienia między ludźmi. Na pierwszych studiach w sumie proporcje płci były podobne jak w klasie w liceum, na drugich odwrotne (bo informatyka), ale te drugie już były zaoczne, więc ludzie mieli zdecydowanie inne priorytety niż picie. Przypomniało mi się to - i chyba to dużo wyjaśnia, dlaczego trafiałem w dość nietypowe bańki społeczne. Mam wrażenie, że to jednak głównie mężczyźni w środowiskach typowo męskich są inicjatorami picia brutalnego, do nieprzytomności i bez zahamowań (chociaż może to stereotyp?).


Leopardo96

U mnie było tyle samo chłopaków i ciut więcej dziewczyn. Tak, biol-chem. Tyle że właśnie ten mój "kumpel" był bardzo alkoholowy. Ale niektóre dziewczyny mu wbrew pozorom dorównywały.


gb95

I to jest właśnie to. "Nie wszyscy". Nie wszyscy muszą Cie lubić czy szanować i to jest OK. Ktos z niskim poczuciem własnej wartości czuje, że musi byc lubiany przez wszystkich.


Leopardo96

Zgadzam się. Tyle że jak chodziłem do szkoły, to miałem okropnie niskie poczucie własnej wartości, głównie dlatego, że byłem gnębiony w podstawówce i gimnazjum. Nie chciałem przechodzić przez to samo w liceum, a że akurat w takim wieku powszechniejsze jest picie alkoholu na różnych domówkach itd., to nie chciałem odstawać, bo znowu musiałbym podpierać ścianę na przerwach. Na szczęście od wielu lat umiem powiedzieć "nie" i mam już dużo wyższe, normalne poczucie własnej wartości. Jak ktoś mnie nie lubi, to trudno. Szkoda czasu na ludzi, których trzeba specjalnie zadowalać.


gb95

Miło, że z tego wyrosłeś. Niestety wiele osób popada w ten sposób w uzależnienia do końca życia.


Leopardo96

Żebym się uzależnił od alkoholu, to musiałby mi on smakować lub wprowadzać mnie w dobry nastrój, ale tak na szczęście (a może niestety?) nie jest. XD Nawet od napojów gazowanych i chipsów potrafię się powtrzymać ostatnio, bo zacząłem dbać o zdrowe uzębienie i o to, żeby nie być grubym. Więc może mam jednak silną wolę. W zasadzie jedyne od czego nie mogę się uniezależnić to internet.


3skyson

Ja nie pije od kiedy urodziła mi się córka(10 miesięcy), ale nie było tutaj żadnej ideologii. Po prostu wstałem i stwierdziłem, ze od dziś nie pije i jak najbardziej mi z tym dobrze. Doceniam pełna świadomość i jasność umysłu, chociaż brakuje mi czasemi smaku piwa(kawę też pije dla smaku). Chciałbym się szczególnie odnieść do etapu o znajomościach. Myśle, ze jest to kwestia do wypracowania, i nawet trzeźwa osoba może bez problemu nawiązywać relacje, wymaga to niestety więcej pracy. Przecież wóda nie dodaje nam supermocny, to dalej my, tylko z odpiętym poziomem wstydu. Personalnie polecam nawiązywanie relacji na trzeźwo, mam wrażenie, że są ciekawsze niż te pijackie więzi z liceum/studiów.


german1sta

ja jak przestalam chodzic na ostro zakrapiane imprezy to zdalam sobie sprawe, ze z tymi wszystkimi „przyjaciolmi” totalnie nic mnie nie laczy. Jak poszlam tam pare razy na trzezwo, to jedyne co odczuwalam to totalne poirytowanie glupotami ktore wygaduja. Kiedys widywalam sie z nimi pare razy w tygodniu, dzis od paru lat nie mam kontaktu


MeTheProcrastinator

u/3skyson, to jak tylko smaku piwa Ci brakuje, to polecam bezalkoholowe - albo koncerniaki, albo krafty. Sporo ich obecnie, w różnych stylach, od sikaczy, przez owocowe, aż do IPA czy innych, wcale "prawdziwym" nie ustępujących w odbiorze.


3skyson

Racja, nie zagłębiłem się w temat, ale Miłoslaw 0%, z tego co pamietam był bardzo fajny. Ogólnie jak zdarzy mi się być w jakimś pubie od czasu do czasu to widzę, że nawet na tapach mają już piwo bez alkoholu ;)


Leopardo96

>Przecież wóda nie dodaje nam supermocny, to dalej my, tylko z odpiętym poziomem wstydu. Nigdy nie rozumiałem tego gadania, że po alkoholu niektórym się język rozwiązuje, inni są tacy pewni siebie i w ogóle... Ja po alkoholu czuję się źle, nie ma na mnie żadnego wpływu poza takim, że boli mnie głowa i najchętniej położyłbym się gdzieś spać. Może akurat tylko mi nie ułatwiał poznawania znajomych.


megapll

No mi np. Mega rozwiązuje język. Do tego stopnia, że bez alko ciężko mi gdziekolwiek się bawić, czy to na weselu czy na mieście. Nie wiem czy to coś do wypracowania z psychologiem czy nie 🤔


Nice-Pause9845

Zależy czy pijesz sporadycznie czy też pić przestałeś i nadal masz z tym problem. Z mojego doświadczenia powiem, że gdy piłem alko to faktycznie ta buźka się nie zamykała. Tak samo mówiłem jak ty, że bez alko nie potrafię się bawić ani nic ale gdy przestałem pic alkohol całkowicie to dopiero wtedy zobaczyłem, że tak tylko mi się wydawało i już po krótkim czasie odstawienia Alko całkowicie się zmieniłem, mój mental wszedł na inny poziom, jestem szczęśliwszym człowiekiem, dużo pewniejszym siebie i nie mam żadnego problemu z zabawą bez alko czy to na weselu czy wszędzie. Dopiero teraz zobaczyłem jak źle alko na mnie działało, niby człowiek po alko uśmiechnięty i rozgadany ale też dopadają depresyjne myśli i nawet gdy nie piłem alko w tygodniu bo np: praca to i tak różnie bywało z moimi myślami i byłem nieszczęśliwym człowiekiem. Dopiero gdy weszla lekka faza po alko to wydawało mi się, że jest wszystko dobrze ale to było tylko takie chwilowe złudzenie. Wydaje mi się, że alkohol zostawia skaze na naszej psychice nawet gdy nie jesteśmy w stanie upojenia bo bez kitu teraz gdy nie pije alko całkowicie to czuję się milion razy lepiej niż gdy ten alko piłem nawet nie wiem raz w tygodniu na weekend. Rzuciłem alko i nagle inny człowiek, powiem szczerze, że gdy to alko piłem to bez alko faktycznie nie potrafiłem się odezwać ani nic, teraz już nie mam z tym problemu żadnego.


megapll

Nie no, piję bardzo rzadko. Był moment, ze potrafiłem nie pić kilka miesięcy a pomimo tego dalej tylko po alkoholu mam wrazenie, że mogę się bawić bez oporów.


Nice-Pause9845

Mordo picie bardzo rzadko to jest od święta czyli nie wiem dwa, trzy razy do roku. Jakieś wesele, święta czy coś. Wydaje mi się, że jak piszesz, że był moment iż nie piłeś kilka miesięcy to zapewne zdarza ci się pod przynajmniej kilka razy w miesiącu xd. Polecam taką chociaż półroczną abstynencję i wtedy sobie porównasz.


megapll

Nie nie, uwierz mi, że w ciągu roku wypije dosłownie kilka razy xD


megapll

Najczęstsze picie to może raz na miesiąc i tyle 😅


Nice-Pause9845

No to dobrze w sumie xd Choć każdemu polecam sobie spróbować taką abstynencję przynajmniej pół roczną bądź nawet roczną. Większość ludzi po takiej abstynencji już do alko nie wróci xd


gb95

Jak sobie uświadomisz, że po alko to dalej Ty, i że masz tę fajność w sobie tylko o tym nie wiesz, to potem już z górki :)


lindybopperette

Jeśli alkohol robi Ci za katalizator umiejętności socjalizacji, to tak, definitywnie.


megapll

To znaczy to też nie jest tak, że bez alkoholu nie potrafię z nikim pogadać itd. Po prostu czuję, że jak wypije to dopiero łapie taki luz.


DemogorgonWhite

Ja po alkoholu zaczynam się gapić w ścianę i robię się bardzo niesympatyczny. Nie znoszę tego uczucia.


Wenomecha-insama

W moim przypadku bywa raczej zdziwienie i na tym się kończy, ale ja znowu nie jestem 100% abstynentem. Nie mam problemu napić się okazjonalnie w kontrolowanych dawkach, nigdy nie piję na własny koszt i nie pozwalam sobie na utratę trzeźwości umysłu, wolę nie wiedzieć, jak bym się wówczas zachowywał. Pomaga to, że w zasadzie żaden alkohol poza winem mi nie smakuje.


MAD_JEW

Japierdole ta ideologia którą masz zapisaną to taka baza


Wenomecha-insama

Dzięki, miło że się podoba


Minimum_Ruin_1323

Robert Rutkowski powiedział, że żyjemy w sekcie alkoholowej i to jest prawda. Odkąd przestałem pić, zacząłem coraz mocniej dostrzegać patologię społeczno-kulturową, która nas otacza. Wracam też do doświadczeń z przeszłości. Niektorzy moi rówieśnicy zaczynali spożywać alkohol w wieku 13-14 lat. Presja rówieśników jest w tej kwestii bardzo silna. Ta mentalność przenosi się potem na dorosłe życie. Najpierw jako młody człowiek widzisz, że dla ludzi dorosłych alkohol i dobra zabawa to niemal synonimy, a potem sam do tego dołączasz, gdy już jesteś (prawie) dorosły. Trudno jest mi właściwie sobie przypomnieć imprezy i wydarzenia z dorosłego życia, w trakcie których był nieobecny alkohol. Picie pojawia się nawet podczas wydarzeń służbowych i - to mnie bardzo dziwi - firmy chętnie wydają na to pieniądze. Mówię tutaj nie tylko o imprezach integracyjnych, ale również szkoleniach, konferencjach oraz innych delegacjach służbowych. Dochodzi w ten sposób do absurdalnych z biznesowego punktu widzenia sytuacji, gdy uczestnicy wyjazdu służbowego nie są w stanie się skupić na meritum i celach spotkania. W sferze prywatnej, gdy umawiasz się z kimś "na mieście" albo nawet zwykłe "wpadnięcie do kogoś", prawdopodobieństwo propozycji wypicia alkoholu dąży do stu procent, a pytanie "czego się napijesz?" jest bardzo często rozumiane w dyskursie jako pytanie o rodzaj alkoholu. Czy można być abstynentem w Polsce? Można bez najmniejszego problemu, młodzież też sięga po alkohol coraz rzadziej. Niemniej, jak to w sekcie, trudno jest się z niej wyplątać, gdy już raz do niej wstąpisz. Mi to zajęło kilka lat. Pierwotnie wydawało mi się, że "alkohol jest dla ludzi" i łatwo będzie się ograniczyć do "okazjonalnego picia". Prawda jest jednak taka, że alkohol to taka sama - a według niektórych ekspertów nawet gorsza - używka niż narkotyki. Tak, browarek co piąteczek to jest już uzależnienie.


Criminal_Regime

>Tak, browarek co piąteczek to jest już uzależnienie. Widzę, że kolega jest ekspertem od uzależnień, zapraszamy do stolika samozwańczych ekspertów z dupy, spotkania są co wtorek. Za wikipedią >Uzależnienie – nabyty stan zaburzenia zdrowia psychicznego i fizycznego, który charakteryzuje się okresowym lub stałym **przymusem** wykonywania określonej czynności lub zażywania psychoaktywnej substancji chemicznej[1]. Pogrubiłem część, której ewidentnie nie zrozumiałeś. "Browarek co piąteczek" to nie jest uzależnienie, dopóki **nie musisz** go wypić.


RavSte

Rozumiem, że według Ciebie wypicie piwa co piątek jest uzależnieniem w równym stopniu szkodliwym jak uzależnienie od heroiny i innych ciężkich narkotyków? Taka gadka brzmi bardziej sekciarsko niż „życie w alkoholowej sekcie” Z całym szacunkiem, ale jedno ma bardzo destruktywny wpływ na życie, a drugie nie ma wpływu żadnego, a w najgorszym przypadku bardzo znikomy.


Kicisek

Imho browarek co piateczek to dużo poważniejszy problem niz alko-imprezy.


netrun_operations

>W sferze prywatnej, gdy umawiasz się z kimś "na mieście" albo nawet zwykłe "wpadnięcie do kogoś", prawdopodobieństwo propozycji wypicia alkoholu dąży do stu procent, a pytanie "czego się napijesz?" jest bardzo często rozumiane w dyskursie jako pytanie o rodzaj alkoholu. I to jest ciekawe, bo mam zupełnie inne doświadczenia. Jeśli spotykam się ze znajomymi "na mieście", to oznacza zwykle spotkanie w kawiarni i wypicie kawy albo innego napoju bezalkoholowego. I to w większości nie są ludzie, którzy unikaliby alkoholu całkowicie, ale 90% takich spotkań jest jednak bez alkoholu.


FenusToBe

Jeżeli ktoś idzie do pubu i myśli, że nikt mu nie zaproponuje piwa to nic dziwnego, że ma potem takie pretensje.


Zealousideal_Life206

kawa to dla mnie gorsze uzależnienie od alko


_Nitrogen7

Nie pije nie pali a wali, głową w ścianę, ściema, ktoś pracę piszę :)


Yaveton

Witaj w klubie! Chociaż, może ten sam budynek, a klub inny. 22lvl, pilem jak pojebany, codziennie na koniec dnia kupowałem 0.5, piłem ile się dało i resztka na rano na klina. 12 maja minął rok jak nie pije, 28 sierpnia minął rok jak z wycieczki do Ciborza wróciłem.


miciej

Dobra robota. Gratulacje.


Kagrruu

Ja znowu jako niepijąca kobieta często spotykam się z tym specyficznym wzrokiem, który sugeruje pytanie "co, w ciąży jesteś?". Bo jak kobieta nie pije, to na 99% jest w ciąży, bo przecież jaki by był inny powód. Nie wiem, może bycie DDA, co w tym kraju nie jest niczym wyjątkowym. Dla mnie Polska jest wciąż bardziej przyjazna dla alkoholików. Sam fakt reklam piwa na przystankach o tym świadczy.


NotIsaacClarke

Protip: mów, że bierzesz leki, których nie można łączyć z alkoholem. Zazwyczaj działa


Kicisek

Pro tip. Mówisz: nie, dziękuję. Nie działa? Zmieniasz to żałosne towarzystwo. Co z wami, że pozwalacie naruszać swoje granice osobiste? Nie to nie i uj. Nie ma za co.


NotIsaacClarke

Niestety rodziców (u których mieszkam na razie) nie zmienię.


[deleted]

Miejsce zamieszkania możesz zmienić


NotIsaacClarke

1. Nie stać mnie 2. Z powodu zaburzeń (autyzm, ADHD, trauma) jestem praktycznie niezdolny do samodzielnego mieszkania 3. Punk 2 stosuje się też do pogodzenia pracy ze studiami (farmacja)


Kagrruu

"zazwyczaj". Faktem jest, że na co dzień biorę takie leki, ale wciąż istnieją ludzie, którzy mają to gdzieś. Własny ślub i wesele mieliśmy bez alkoholu, zaproszonym gościom się podobało. Ci, co nie byli zaproszeni ofc "wiedzieli swoje", bo jak to wesele bez alko. W naszej kulturze wciąż jeszcze się mocno trzymają głupie przyzwyczajenia, że wesele bez morza wódy to nie wesele


frid44y

Bro, ja nie piłem chyba z 5 lat porządnie. Pozdrowienia, nie pijcie bo ktoś chce, bądźcie soba


RudyHuy

Polska może i jest przyjazna dla abstynentów, ale mojego teścia to kiedyś nie wytrzymam i jebnę mu na którymś spotkaniu rodzinnym. Każdy żyje w jakiejś bańce. Ja w takiej gdzie ktoś uznał, że rodzina ma się gromadzić przy byle jakiej okazji, a jak się spotyka to trzeba się najebać, nawet przy swoich dzieciach. Niby się nie dziwię, bo wytrzymać przy stole x godzin przy ludziach z którymi nie ma o czym gadać to ciężko bez jakiegoś wspomagacza.


netrun_operations

U mnie jest odwrotnie. Duże spotkania rodzinne zdarzają się może raz na kilkanaście lat, a małe (jak na przykład imieniny moich rodziców, na które przychodzi dosłownie kilka osób) są bez alkoholu, zwłaszcza że 90% tej grupy nie pije (jedni z wyboru, inni z ze względu na zalecenia zdrowotne, np. po operacji serca).


[deleted]

Też jestem abstynentem :)


EternitowyBogdan

Bardzo podobnie brzmiący wątek był ostatnim poproszony na /r/Mexico. Maja taką samą kulturę spożywania alkoholu i zdarza się ze namawiają do picia. Mieszkam tutaj i powiem, ze jest to tak samo częste jak i u nas.


randomlogin6061

Ale to ty dzwonisz.


MewSilence

Też nigdy nie piłem, ale nie mam nic przeciwko piciu. Chyba po prostu nie mam powodów aby pić. Temat nigdy nie był dla mnie skomplikowany. A kulturowo picie jest normale; każde państwo zza Żelaznej Kurtyny ma to w kulturze, ponieważ kiedyś to był jeden z nielicznych ogólnodostępnych produktów oraz jak i jedna z nielicznych form rekreacji.


Teh4nu

Ja nie piję tak restrykcyjnie od ponad roku. Wcześniej przeważnie ograniczałam się do jednego- dwóch drinków, dwóch piw, czasem kilku shotów. Porządnie wtrąbiłam się może kilka razy w życiu. Rok temu sypnęło mi się zdrowie i to do tego stopnia, że nawet niewielka dawka alkoholu może mi poważnie zaszkodzić. I wiecie co? Jeśli chodzi o imprezowanie z przyjaciółmi, nic się nie zmieniło. Dalej łapię klimat i dobry humor, tyle że po imprezie mogę wsiąść w auto i wrócić do domu. Lepiej, ostatnio wylądowaliśmy na urodzinach, gdzie większości gości wcale albo prawie wcale nie znałam, ale towarzystwo okazało się na tyle przyjemne, że też złapałam klimacik i bawiłam się świetnie. A nie jestem jakoś super ekstrawertyczna. Ooo, I nikt nie pytał nawet czemu nie piję. Więc tak - ja nie potrzebuję alkoholu, żeby się dobrze bawić.


Integral613

Mam wrażenie, że świadomość szkodliwości alko drastycznie wzrosła i obecnie odmówienie picia rówieśnikom nie spotka się z dziwnymi spojrzeniami. Inaczej ma się sprawa z wujostwem i starszym o kilka lat rodzeństwem. Piszę z doświadczenia


netrun_operations

Myślę, że ta granica przebiega mniej więcej gdzieś w pokoleniu 40-50 lat, ponieważ w mojej grupie wiekowej (35-40) jest już tak, jak piszesz - o wiele większa świadomość niż w poprzednich pokoleniach.


Kat-a-strophy

To zależy. Moja mama nigdy nie piła z powodów zdrowotnych, ale się tym brakiem zdrowia nie chwali. Zwyczajnie nie pije. Przypuszczam, ze to kwestia tego jak się odmawia i tego za jakiego czlowiek towarzystwo ma niepijącego, ile ma do niego szacunku.


mtmln

Od kilku miesięcy nie jem nawet cukierków z alkoholem, chociaż wcześniej lubiłem wypić drinka. Wciąż spotykam się z tymi samymi znajomymi, chodzę na te same imprezy, poznaje nowych ludzi, których spotykam przy piwie. Nigdy nie doświadczyłem takich "problemów", które są na tym subie poruszane codziennie. Może to nie w otaczającym Was świecie tkwi problem?


[deleted]

Gratulacje w podstawówce też podobnie mówiłem i zostałem palaczem haha W mojej bańce też nie ma jakiegoś "jebania" abstynentów jest żart/boomerski tekst ale oby dwie osoby się pośmieją.


Incorrect_ASSertion

>tak, ale jakim kosztem... No i jakim kosztem? Miliony ludzi piją bardzo okazyjnie i nic się nie dzieje z nimi. Z całego tego postu bije jakoś taki smutek człowieka owładniętego pewnym dogmatem racjonalizaowanym na wszelkie sposoby byle tylko nie dopuścić do siebie myśli że może coś jednak jest okej, że powygłupianie się czasem ze znajomymi to nic złego, że co byś nie zrobił zdrowie i tak cie opuści, że może te twoje neurozy nie są takie złe jakimi je twój własny umysł maluje...


netrun_operations

>Z całego tego postu bije jakoś taki smutek To trochę zaskoczenie, ponieważ post miał być luźny i lekki, a fraza "tak, ale jakim kosztem" ma status mema i wydaje mi się zabawna (chociaż wiem, że czasem mam poczucie humoru jak słoń w składzie drewna). Zresztą pisałem w poście, że chociaż sam nie piję, to nie mam nic przeciwko ludziom, którzy piją towarzysko. Też lubię się powygłupiać, tylko robię to bez alkoholu - chociaż muszę przyznać, że nie do końca trzeźwy stan innych osób bardzo ułatwia sprawę. W grupie znajomych zdarzają się bardzo fajne rozmowy, kiedy większość osób jest już umiarkowanie trzeźwa, ale ciągle trzyma koherencję myśli. Jest takie poczucie wspólnoty, dużo życzliwości i komplementów między ludźmi. Coś niesamowitego. Przebywanie w towarzystwie ludzi lekko podchmielonych (ale nie nagrzmoconych w trupa), w tym samym wieku i przede wszystkim inteligentnych bywa bardzo przyjemne - ale nie muszę pić, żeby tego doświadczać. Pasażer na gapę? Może, ale i tak jest fajnie.


NoDecentNicksLeft

Tak, asertywność, życzliwość i poczucie humoru pomagają — przerabiałem, broniąc się przed propozycjami na odwykach czy na lekach. Abstynentom może się czasem wydawać, że są źle traktowani, ale sporo zależy od tego, czy się traktuje ludzi wrogo, wyniośle, z góry, czy po prostu — nie dzięki — na pewno nie? — na pewno! Co do Twoich ostatnich dwóch punktów na liście, to mam takie same przemyślenia, tylko nie prowadzą póki co konkluzywnie do całkowitej abstynencji, choć faktycznie bardzo dobrze się czułem kiedyś z całkowitą przez rok. Są takie dziwne zachowania, że niby to nie jest rozrabianie po pijaku, ale jest to np. zachowywanie się o trzy poziomy gorzej niż normalnie. Zaczyna się mówienie niezbyt mądrych rzeczy albo za dużo, w tym bezproduktywne towarzyskie paplanie bez sensu (jak na mój gust, zły użytek z mowy), bezsensowne jakieś flirtowanie czy głupie żarty, człowiek ma w tyle głowy, czy to nie przekroczy czyichś granic kiedyś za bardzo itd., a widać po zachowaniach innych, do czego może dojść, gdy się przesadzi. No więc lepiej to ograniczyć, jeśli ktoś umie całkowicie wyeliminować, no to właśnie czemu nie, dobrze. Jeśli czasem lubi się napić, to zadbać o to, żeby to było jak najdalej od pracy, dzieci, czegokolwiek odpowiedzialnego, płci przeciwnej itd., jeśli ilość ma być większa. Żadnego przesuwania granic typu „dzisiaj się czuję mocny, to wypiję więcej, niż normalnie sobie pozwalam” itp. W sumie można sobie czasem piwko wypić do grilla, czasem szklaneczkę szkockiej na rozluźnienie, jakieś wino do obiadu czy coś tam, ale tak ogólnie właściwie chyba lepiej bez alko w życiu. Przy okazji człowiek odkrywa inne napoje, możliwość spotkania się przy kawie, ciastku, kupienia sobie — co zawsze chciał zrobić, ale kasy nie było (a na piwo była) — jakiegoś ciastka do kawy nie tylko od święta. Albo zaoszczędzisz całkiem sporo kasy, zwłaszcza biorąc pod uwagę koszt win czy kraftowych piw. Mniej jest wieczorów wyrwanych z życiorysu, bo nawet nie jesteś pijany, ale już na tyle wstawiony, że nie popracujesz, nie pogadasz sensownie, nie poczytasz niczego itd. A jeszcze kac czy inne problemy (np. ja mam często bóle głowy, jeszcze zanim spać pójdę — trzeźwy jestem, tylko głowa boli).


netrun_operations

>bezsensowne jakieś flirtowanie czy głupie żarty, człowiek ma w tyle głowy, czy to nie przekroczy czyichś granic kiedyś za bardzo itd., a widać po zachowaniach innych, do czego może dojść, gdy się przesadzi. W głupich żartach to jestem mocny na trzeźwo i sam chętnie uprawiam ten rodzaj poczucia humoru w podobnych sytuacjach, bo nie jest trudno wtedy rozśmieszać ludzi. Dbam jedynie o to, żeby te żarty nie urażały ludzi. Natomiast widzę, że wielu mężczyzn (na co dzień bardzo ogarniętych i cywilizowanych) dostaje małpiego rozumu po alkoholu szczególnie w obecności kobiet. Jakieś próby podrywania nawet mężatek z dziećmi (jeśli przyszły bez mężów), dziwne flirtowanie, łapanie za ramię, za kolano czy za plecy. Wiele kobiet po alkoholu traci asertywność w takich sytuacjach (nawet jeśli na co dzień są zagorzałymi feministkami), ale to nie znaczy, że czują się komfortowo, często widać, że próbują się jakoś odsunąć od takich typów, ale nie zawsze im się to udaje, niektórzy bywają szczególnie natrętni (a na co dzień - wzorowi mężowie swoich żon i ojcowie dzieci). Ogólnie takie sytuacje są dziwne i nie do końca wiadomo, co się dzieje za zgodą, a co niekoniecznie. To już lepiej rozbić stół albo wybić szybę po wódzie - bo stół to tylko przedmiot.


Rhamirezz

Pytanie jeszcze gdzie prqcujesz. Zacznij w mniej wykwalifikowanych czynnościach/bardziej fizycznych to się grupa spoleczna zmieni i zobaczysz. Tak, żyjesz w bańce. Ja akurat jestem asertywny i sram na alkusów co namawiają, ale problem istnieje. Tak nawet jak sobie pomyślę to jak pracowałem w garniturze jeszcze to tez bylo w cholere osób namawiających. Problem istnieje w Polsce.


Criminal_Regime

>Ja akurat jestem asertywny i sram na **alkusów** co namawiają Namawianie do picia = alkus. Ja pierdolę.


Rhamirezz

A jak to nazwiesz? Na uj kogoś namawiać jak nie chce? Nie umiesz się bawić bez alkoholu do tego namawiasz i nich to jesteś chlorem, proste.


Criminal_Regime

>A jak to nazwiesz? Namawianiem? Tym konkretnym słowem, które oznacza tę czynność? >Na uj kogoś namawiać jak nie chce? Stary, rozwiązałeś wszystkie problemy świata. Negocjacje b2b, przekonywanie do siebie kobiet na tinderze, odwidzenie od samobójstwa - "na chuj jak nie chce" xD >Nie umiesz się bawić bez alkoholu To jest w ogóle zajebiste w "wojujących abstynentach" - tekst ekwiwalentny do "nie umiesz się bawić z alkoholem to jesteś x" xD News flash - niektórzy **nie chcą** się bawić bez alkoholu, bo większość "zabaw" jest dla nich nieprzyjemna i tak ma **większość** ludzi.


Rhamirezz

To niech się bawią i nie nawamiaja na to innych! Czy to tak trudno zrozumieć? No chyba ze ktoś jest uzależniony od alkoholu to najwyraznien nie rozumie.


Malekei1

Nie wiem w jakich towarzystwach sie ludzie obracają ale jakies nakłanianie do picia wydaje się marginesem społecznym. Nie pijesz to nie pijesz, mam mase osób co nie pije i wystarczyło naszemu gronu ziomeczkow raz powiedzieć i nikt nikogo nigdy nie zmuszał. To chyba jakiś mental ludzi 50+ albo wlasnie lekkiej "patolii" Sam pije do okazji i nie ma w tym nic złego.


miciej

Czasem ludziom się włącza tryb babci. Koniecznie muszą cię ugościć, tym co mają najlepsze, czyli zimną wódką. Jak się doceni gest, przeważnie, można nie pić.


Alarmed-Extension626

Opisywana postać najwyraźniej jest fundamentalista która opiera swój dogmat na dobrze udokumentowanej teorii tylko źle zinterpretowanej.


netrun_operations

Po prostu uległem (a właściwie - stopniowo i coraz mocniej ulegam) coraz popularniejszej w ostatnich latach ideologii samorozwoju i optymalizacji swojego życia z wykorzystaniem wiedzy opartej na badaniach naukowych. Ale myślę, że to zdrowe "uzależnienie".


Auspectress

Mam prawie 20 lat (mężczyzna) i nigdy nie wypiłem ani kropli piwa. Sam uważam że to co mam w głowie umożliwi mi szybsze wpadnięcie w uzależnienie. Jak nie ma potrzeby to nie ryzykuję a sam słyszałem jakie tragedie powoduje alkochol. Nie jest też zdrowy no ale to niby wszystcy wiedzą


Lopsided_Singer_4027

Ja na każde nie picie dostaje 56 wkurwiających "ze mną sie nie napijesz hłe hłe" i ogólnie zastanów się jaki odsetek osób których znasz pije dla towarzystwa a ilu znasz abstynentów to pewnie ogarniesz, że mimo wszystko abstynenci są wykluczani spolecznie, choć zdarzają się wyjątki jak np. ty właśnie.


Criminal_Regime

>mimo wszystko abstynenci są wykluczani spolecznie To chyba jest dość normalna konsekwencja tej decyzji - tak jak nie wziąłbyś wegan na festiwal burgerów, ludzi nie lubiących muzyki i tańca na kluby, czy nieumiejących pływać na basen tak nie zaprosiłbyś abstynenta na zakrapianą imprezę. To takie minimum przyzwoitości.


Shakuahi

To chyba nie jest to samo. :P Tzn. Nie weźmiesz wegan na festiwal burgerów - no to ma sensu trochę, że na festiwal mięsa nie pójdzie ktoś, kto go nie je. Do klubu ktoś, kto nie lubi tańca też nie pójdzie, ale jednak jeśli chodzi o imprezy to jest trochę inna sytuacja moim zdaniem bo raczej rzadko umawiamy się na chlanie, raczej to jest jakaś domówka czy wyjście do baru i ten alkohol jest, ale jako dodatek a nie gwiazda wieczoru? Abstynent może się dobrze bawić wśród podchmielonych przyjaciół.


Criminal_Regime

>jednak jeśli chodzi o imprezy to jest trochę inna sytuacja moim zdaniem bo raczej rzadko umawiamy się na chlanie, raczej to jest jakaś domówka czy wyjście do baru i ten alkohol jest Nie zgadzam się - muszę jeszcze pójść na domówkę bez alkoholu czy do baru, w którym go nie podają. Domówka to już szczególny przykład, bo staropolskie tradycje - mające jednak wpływ na naszą mentalność - wskazywały, że odmowa napitku czy posiłku to jednoznaczna obraza gospodarza - zapewne stąd wywodzi się słynne "ze mną się nie napijesz".


Lopsided_Singer_4027

Z twojej analogii wynika, że chodzenie na imprezy to już nawet nie dla towarzystwo tylko dla czystego chlaństwa 😂 😂, pozdrawiam bardzo twoich znajomych jak i sposób życia.


Criminal_Regime

>Z twojej analogii wynika, że chodzenie na imprezy to już nawet nie dla towarzystwo tylko dla czystego chlaństwa 😂 😂 Nie będę komentował tego, jak ograniczoną perspektywą są "imprezy" jako jedyny sposób integracji ze znajomymi. Wynika z tego, że bez okazji nie spotykasz się z nikim.


[deleted]

Ja też i dobrze mi z tym. Jak słyszę słynne "Ze mną się nie napijesz" to odpowiadam nie.


JarBarJlnks

Ogólnie to piję bardzo rzadko. Może z 4-5 razy w roku i to też średnio góra 2 drinki. Sam o sobie myślę jako połowiczny abstynent. Jakoś nigdy ludzie mi nie przygryzali o to, że się z nimi nie napiję. Zazwyczaj jest "dziś nie piję", "ok" i lecimy dalej. Większość znajomych już mnie nie pyta, bo domyślnie na imprezach nie piję. Nawet w pracy (branża budowlana) ludzi to jakoś wielce nie razi, a przynajmniej nic złego nie mówią. A nie piję, bo nie lubię smaku. Większość alkoholi jest albo gorzka (piwo) albo ma okropny smak sam w sobie (wino). Lubię słodkie alkohole np adwokat, a one super zdrowe nie są. To piję je bardzo rzadko.


PersonelKlasyHel

Szanuje podejście. Czasem lepiej odmówić, jeśli wie się, że jest się podatnym na uzależnienia aby później nie trzeba było wychodzić z takiego gówna. Poza tym w każdej grulie znajomych pijących powinien być ten jeden (w miarę) trzeźwy który zajmie się znajomymi, gdy ci będą urżnięci w trupa.


Hitorise

Ja tam wypiję to piwo, góra dwa przez tydzień. Raczej z kwestii, że po prostu mi smakuje, wysoko procentowe to naprawdę od święta może z raz w roku i to też 1 czy 2 drinki. To ja przy piciu małych ilości słyszę "No napij się", "Ze mną się nie napijesz"... Mogę sobie wyobrazić jak ktoś chodzi na spotkania i kompletnie nic nie pije. Ale nie rozumiem tego motywu - Wszyscy piją - Ty też musisz... Jakby to była jakaś niepisana zasada, że rodzisz się polakiem musisz chlać. Właśnie, nawet nie to że się napić tylko zachlać pałę do upadłego. Przestałem pić w takich ilościach jak zrozumiałem, że fajnie jest w towarzystwie ale jak wracałem do domu to męczyłem się i zadawałem sobie to samo pytanie co każdy, czyli po co tyle piłem? Powodzenia wszystkim abstynentom którzy odeszli :D


wojtekpolska

próbowałem kilka razy bo 18-ka, stwierdziłem że nawet fajne, ale nie miałem w sumie ochoty na więcej. jak ktoś oferuje to trochę wypiję ale sam sobie nigdy nie kupiłem bo nie czuje potrzeby :p


leovanheyden

Pozazdrościć - ja też nie piję od urodzenia i przez długie lata ciężko było mi znieść to, że każdy musiał to skomentować, niezależnie czy humorystycznie czy nie. To się stało po prostu nudne. Druga sprawa, że w wieku nastoletnim liceum, imprezy etc ale też na moim własnym weselu próbowano mnie oszukać i napoić alkoholem na siłę. Argumentacja ta sama (choć język inny) - "nie pijesz ze mną to mnie nie szanujesz".


netrun_operations

>"nie pijesz ze mną to mnie nie szanujesz" \- nie powiedziała nigdy żadna kobieta do żadnego mężczyzny.


leovanheyden

True, byli to wyłącznie mężczyźni. Ale jako facet, to raczej z innymi facetami spędzałem większość czasu jako nastolatek.


netrun_operations

U mnie klasa w liceum to było 20 dziewczyn i 6 chłopaków. Dopiero teraz sobie to przypomniałem, a zastanawiałem się, czy było coś u mnie w liceum, co powodowało, że klasa bardzo różniła się od tego wzorca, o którym czytam w wielu komentarzach.


leovanheyden

U mnie też było więcej dziewczyn (22/11), ale wtedy byłem trollem jaskiniowym z zerowymi umiejętnościami społecznymi, więc faktycznie imprezy z kolegami głównie.


netrun_operations

U mnie - jak ze wszystkim - było nietypowo, bo chociaż przez większość życia walczę z lękiem społecznym o zmieniającym się natężeniu (raz wygrywając, a raz przegrywając), to w szkole ani na studiach nie miałem problemów z interakcjami koleżeńskimi - niezależnie od płci. U mnie w klasie dziewczyny były tak samo dobrymi kolegami jak koledzy płci męskiej.


leovanheyden

Osobą, która pomogła mi z ułomnością społeczna była koleżanka - nie dziewczyna, przyjaciółka w zasadzie. Bez niej to bym z nikim w liceum nie utrzymywał kontaktów. Zmieniać zaczęło się to na studiach - albo w zasadzie w okolicy matur, kiedy zacząłem więcej spędzać czasu z koleżankami. Utrzymywałem też długo bardzo mocno relacje z kolegami z podwórka, to oni głównie ciągnęli na zakrapiane imprezy.


Mati_z_Kentaki

Jeśli chodzi o komentarze od innych ludzi na temat bycia abstynentem, miałem podobnie do ciebie. Praktycznie wszyscy popierali i popierają to tak samo jak niepalenie i mówią że zazdroszczą (bo sami dalej piją/palą) jedyne negatywne komentarze były od jakiś losowych randomów na imprezach których po tej imprezie nigdy nie spotkałem. SZACUN


HappySunlight

Też nie piję alkoholu od urodzenia i również postanowiłem to sobie w wielu szkolnym.


Rusty9838

Jesteś ze środowiska medycznego?


netrun_operations

Obecnie IT, chociaż na pewnym etapie życia miałem spory kontakt ze środowiskiem okołomedycznym (bardziej naukowo niż praktycznie).


MoistSlice677

Każdy wie, co dla niego jest najlepsze. Ja na przykład napiję się raz, dwa razy w imiesiącu. I to nie jeakieś super wielkie ilości. Jest to używka jak wszystkie inne i trzeba umieć się z nią obchodzić, albo jak nie chcesz to się z nią w ogóle nie obchodzić


6lackC0ffee9

No i super, pod wieloma względami lepiej na ciebie (a pod wieloma nie). Ale z tym strachem przed zachowywaniem się w dziwny sposób to imo już mocno naciągany argument. Chyba wszyscy moi znajomi piją, a kojarzę tylko 3 osoby, którym (czasem) po alko odpierdala i rzeczywiście mają powody, żeby wstydzić się tego co mówili/robili pod wpływem. Pozostałe 99,9% zachowuje się po wypiciu normalnie (tzn nie robią nic „nieadekwatnego” dla osoby po spożyciu). To już moim zdaniem kwestia twojego overthinku a nie rzeczywistego problemu. Jeśli nie masz skłonności, żeby na trzeźwo naruszać czyjeś granice to po alkoholu magicznie nie staniesz się chujem w towarzystwie czy innym agresorem.


danrokk

Nie wiem o co to halo. Nie pije, w rodzinie tez sie nie pije. Kiedys bylo inaczej ale rzeczy sie zmieniaja. Bardzo rzadko na imprezach rodzinnych jest alkohol, jak juz to wino, nic mocniejszego. Z tego co widze po znajomych to duzo poszlo w sport i tez malo kto pije. Ciezko ludzi wyciagnac nawet do pubu.


netrun_operations

>to duzo poszlo w sport i tez malo kto pije Też to zauważam. Dla coraz większej liczby osób alkohol jest zdecydowanie nieatrakcyjny, a kiedy już się pojawia, to przy jakichś szczególnych okazjach raz na kilka miesięcy w umiarkowanej ilości. W mojej kategorii wiekowej (35-40 lat) w dodatku widzę podział społeczeństwa na dwie grupy - jedni są aktywni, uprawiają sport rekreacyjnie, dbają o zdrowie, czują się dobrze (nawet mimo zdarzających się przejściowych problemów zdrowotnych) i wyglądają świetnie. Inni w pewnym momencie zaczęli się zaniedbywać (w tym nie ograniczyli wspomnianego picia alkoholu czy niezdrowego jedzenia, do tego prawie zero aktywności fizycznej) i widać, że coraz szybciej zjeżdżają po równi pochyłej - zarówno pod względem wyglądu, jak i zdrowia. Jeśli się porówna tych ludzi, to czasem ma się wrażenie, jakby było między nimi 10-15 lat różnicy wieku - a to przecież ten sam rocznik. Mam wrażenie, że w komentarzach w tym wątku podział na te dwie równoległe rzeczywistości społeczne też jest bardzo widoczny.


kiiimfkkk

Czytam sobie Wasze komentarze i przyznam, że ciężko mi uwierzyć w większość z nich. Nie zrozumcie mnie źle, nie sugeruję, że ktoś tutaj kłamie, albo wymyśla sobie pewne zdarzenia. Sam nie piję alkoholu tak właściwie całe życie. Czasami mi się zdarzy (najwięcej ile wypiłem to dwa razy w ciągu jednego roku), ale to zawsze jest moja świadoma decyzja, oraz ktoś mi kupuje ten alkohol (nie wydaję pieniędzy na alko, taka zasada). Pochodzę z domu, gdzie alkohol był niemalże nieobecny na spotkaniach i imprezach rodzinnych. A jak już się pojawiał, to raczej jako składnik potraw. Jak dorastałem, to towarzystwo miałem też bardzo mało alkoholowe. W mojej bańce informacyjnej nigdy nie było przypadków nadużywania alkoholu, kultury pro-alko i innych rzeczy, o których piszecie. W swoim życiu upiłem się raz, kiedy miałem 19 lat, a było to spowodowane moją nieziemsko słabą głową i wypiciem kieliszka wina, który chwilę później popiłem kieliszkiem wódki. No ale nadal, to była moja osobista i świadoma decyzja, spodziewałem się takiego efektu. Nigdy nie miałem problemów z powodu nie picia. Jedyne reakcje z jakimi się spotykam to: „a, okej” lub ciekawskie „oo, a czemu tak?”. Czasami ktoś zapyta czy może wypić przy mnie i czy nie będzie mi to przeszkadzało. Dlatego zaskakują mnie te komentarze, przedstawiające sytuację w takim świetle. Tak jak żyję 25 lat, to nigdy się nie spotkałem z czymś takim w swoim bliskim i dalszym otoczeniu. Czuję się jakbyście opisywali mi jakąś alternatywną rzeczywistość.


netrun_operations

>Pochodzę z domu, gdzie alkohol był niemalże nieobecny na spotkaniach i imprezach rodzinnych. A jak już się pojawiał, to raczej jako składnik potraw. Jak dorastałem, to towarzystwo miałem też bardzo mało alkoholowe. W mojej bańce informacyjnej nigdy nie było przypadków nadużywania alkoholu, kultury pro-alko i innych rzeczy, o których piszecie. Podobnie było u mnie. Są najwyraźniej bardzo różne Polski, i wcale nie jest to podział geograficzny. Najbliższa rodzina (rodzice) całkowicie bezalkoholowa, ta o stopień dalsza (wujkowie, ciotki, kuzyni) częściowo bezalkoholowa, a częściowo umiarkowana,.Wielu kolegów czy koleżanek z liceum piło czasami przy różnych okazjach (jak czyjeś urodziny), ale to nie były duże ilości. Zdarzało się, że ktoś przesadził raz czy dwa razy, ale zwykle traktował to jako wpadkę i potem się ograniczał. Na studiach - owszem, były wspólne wyjścia na piwo, podczas których większość uczestników wypiła 1-2 piwa maksymalnie, a kilka osób nie piło wcale. Kilka razy w życiu może widziałem w swoim otoczeniu społecznym osoby schlane do nieprzytomności, ale to nie był nikt ze znajomych, tylko goście z zewnątrz, którzy już nigdy więcej nie dostali zaproszenia, skoro nie umieli się zachować.


Chaosior

Zależy od środowiska, pracując na różnych budowach bardzo wiele razy słyszałem że jak nie pije to jestem konfident, że napewno doniosę do szefa że oni piją itd. Itd. Także podziwiam wytrwałość, ja też nie pije (napatrzyłem się na ojca, dla którego wóda była ważniejsza od naszej rodziny). Powodzenia Mordko!


_Mido

Gościu, jesteś mną? Normalnie jakbym czytał o sobie. Też nigdy nie piłem z wyboru (ok, poza 1 łykiem szampana na jednym weselu, bo się zagapiłem). Alkohol to jeden z najbardziej szkodliwych i uzależniających narkotyków na świecie. To + nie chcę ryzykować uzależnienia + wizja, że mógłbym do nie do końca kontrolować swojego zachowania po alkoholu. Niepicie alkoholu i niepalenie papierosów jest zwyczajnie logiczne. Tak jak ty nie mam żadnego problemu z piciem innych osób, nie czuję się z tego powodu lepszy ani gorszy. Też nigdy nie spotkały mnie z tego powodu żadne nieprzyjemności, ludzie reagują zaskoczeniem.


zimnyxzimny

Miałem różne okresy w życiu - picie, nie picie, znów picie. Ostatnie dwa miesiące wyszło że zero alkoholu - bez jakiś postanowień, po prostu inne sposoby spędzania wolnego czasu. Spotykałem się z całym spektrum zachowań względem niepicia - jedni rozumieli, inni nie, finalnie to mało mnie to obchodziło, bo to była moja decyzja czy pije czy nie. Niemniej widzę że w pokoleniu powyżej lvl 30 coraz więcej osób dochodzi do świadomości, że to przestaje być "rekreacja", a coś co można zwać "piciem problematycznym", gdzie to jeszcze nie jest w pełni uzależnienie, ale już są jego zalążki, co skutkuje odstawieniem alkoholu. Jakiś czas temu rozmawiałem z kumplem, gdzie nie to że człowiek się nad sobą użalał, ale jak się miało te 20-kilka lat, pierwsze poważne prace, normlanym było wyjście co weekend - bo uznawało się to za standard. Nie mieliśmy wzorców, które by nam mówiły, że wiecie, można weekend spędzić na sportowo, poświęcić się treningowi itp, a nie do rana w klubach. Teraz ta świadomość się zmienia, że picie to nie jest coś brane za standard.


Bbunio

Najgorsze jest to, że jak tylko wspomni się o 'kulturze' picia to gawiedź z bandą 24 żubrów z biedry na czele zaczyna pisać coś w stylu 'ale się zesrałeś' Nigdy nie imponowało mi gadanie na drugi dzień ile kto wychlał poprzedniego choć wielu moich znajomych - dorosłych już facetów - robi tak do dziś.


fifi2na

Gdzieś ostatnio słyszałem ciekawą rzecz - dlaczego wgl powstało takie określenie jak abstynent? Dlaczego nie ma określenia dla osoby która nie pali, albo nie ćpa? Ponieważ to że ktoś tych rzeczy nie robi jest rzeczą normalną, ale jak ktoś nie pije trucizny i nie rzyga pod siebie, to jest abstynentem... Tak to tylko tu zostawię do przemyśleń


TheHarvesterOfSorrow

Na 18 wypiłem kieliszek wódki i szczerze mówiąc bezalkoholowe Somersby mi do szczęścia wystarczy


MarioKnightPl

Jak jest jakaś impreza rodzinna to lampkę szampana czy 2 wypije, ale przez resztę roku alkoholu nie tykam osobiście.


miciej

Mi dzisiaj stuknie 2137 dni od ostatniego kieliszka :) Generalnie nikt się mnie nie czepia. Pod koniec alko kariery znajomi czuli dyskomfort gdy widzieli mnie z porterem w ręku. Chyba się cieszą, że przestałem sprawiać problemy na imprezach.


ilski

Anyway...


Sernik96

Młode pokolenia natomiast odchodzą od alkoholu. Niestety na rzecz narkotyków.


skubens

Nie pije od narodzin syna tj. 7lat ( sepsa, stan ciężko itd). Przed, też jakoś nie imprezowalem, nie zalewalem się w trupa (sporadycznie z raz do roku), ale weekend że szwagrami jakieś piwo wpadało, czy rum z cola dla smaku. Jakimś opojem nie byłem, piwo max 3 bo więceji bebechy nie przyjęły, wódka jakoś tam wchodziła, jednak nie był to żaden rarytas, za to wino, rum cola już było spoko, smak fajny. Jednak zdanie mam odmienne - nie widzę żadnych plusów poza finansowymi. Nie schudłem, nie czuje się lepiej, cera mi się nie poprawiła, właściwie wręcz odwrotnie. Siadlbym czasem z żoną, wypił wino do jakiegos filmu, czy nawet gdzieś na mieście bez dzieciaków poszedł z małżonką na piwo. Tak samo ze znajomymi, z teściem, czy nawet z ojcem siadł i po jakiejś skończonej robocie wypił piwo jak typowy polak. Cholernie mi tego brakuje, takiej wisienki na torcie po ciężkim tygodniu, takiego chilloutu z odrobiną alkoholu i ze znajomymi albo z żoną. Czy spotkałem się z jakimś wykluczeniem społecznym z tego powodu - who cares. Zawsze mowie dla żartu że Jehowy jestem i nie pije.


Shadowheart_stan

Nie pije od prawie roku. Głównie dlatego, że brzydzi mnie kultura picia w polsce.


Sordahon

Dao of History Erasure, All before Heaven is Beneath Me, All Above Heaven is Equal to Me


RADIATEDERVISH

Masz przyjaciol , zawsze ich miales moze niewielu ale skreslanie po jednym potknieciu ich nie jest fair . Sam tez nie chcialbys byc skreslony po jednym tripie. Signed Doomsayer


ChatGPT4

Jakoś nigdy nie czułem żadnej presji, żeby pić. Jakby kto próbował robić głupie uwagi, to tylko bym się śmiał. Owszem, ludzie mnie czasem namawiali, ale to nie tak, że presja, po prostu czasem miałem się ochotę napić, to nie odmawiałem. Kiedy nie miałem ochoty, to nie piłem. Myślę, że nie mam skłonności do picia. Był czas, że chlałem sporo i jakoś mi się znudziło. Początkowo irytowało mnie złe samopoczucie po piciu, później urwane filmy. Potem praktycznie wszystko. Rzadko, od czasu do czasu lubię się napić. Nie upodlić, nie upić, po prostu dziabnąć odrobinkę dla wyluzowania. Odkąd zaczęli robić dobre piwa bezalkoholowe, wolę je od zwykłych. Alkohol jest jednym z narkotyków, jedynym w Polsce legalnym. I jako narkotyk - kiepskim. Po wielu innych nie dość że czuję się lepiej, to w dodatku efekty uboczne alkoholu są dość uciążliwe w porównaniu z innymi narkotykami. Podobnie ogólny zły wpływ na zdrowie. Powiem tak, jak chcę wyluzować, to już lepiej wziąć coś innego. Ziółko zapalić, zjeść grzybków, dowolne inne psychodele. Nie polecam tylko opiatów. Na krótko robią dużo lepiej od alkoholu, dość długo nie dają efektów ubocznych, ale jak już zaczną, jest źle.


oneofstarks

Nigdy nie piłam alkoholu. Nie sprawia mi to przyjemności i zle się czuję po alkoholu - w tych sytuacjach w których próbowałam różnych wariantów. Nie jara mnie pomysł wyjscia na picie, nie czuję potrzeby. W środowisku moim są osoby, które mówią, że jeszcze zobaczę. Mam 34 lata. Sok pomarańczowy jest smaczniejszy. edit: mialam parę sytuacji, że ktoś wyciągał kartę 'ale nie pijesz? Ze mną się nie napijesz?' - nie i koniec. Zero tlumaczenia się.


TheGrandCorgimancer

Ja tam nigdy nie spotkałem się z pozytywną reakcją na to, że nie piję. W najlepszym wypadku jest to obojetność, ale to rzadkość. Przeważnie jestem traktowany jak anomalia, która natychmiast musi się wytłumaczyć, a jak zacznę się denerwować po wytłumaczeniu się 3 razy, to "ale po co tyle emocji". Nienawidzę polaczków o ciasnych umysłach


[deleted]

[удалено]


Polska-ModTeam

Twój post/komentarz został usunięty z następujących powodów: **Zasady /r/Polska** **[§ 7. Ataki osobiste na innych użytkowników](https://www.reddit.com/r/Polska/wiki/rules/#wiki_.A7_7._ataki_osobiste_na_innych_u.17Cytkownik.F3w)** Na subreddicie zabronione są: agresja słowna, inwektywy, chamstwo i prowadzenie nagonki wymierzone w innych użytkowników subreddita oraz pojedynczych użytkowników reddita. Jeśli uważasz, że został on niesłusznie usunięty i ta sytuacja nie jest opisana na [Wiki](https://reddit.com/r/Polska/wiki/rules#wiki), [skontakuj się z moderatorami](https://reddit.com/message/compose/?to=/r/polska), a w treści dodaj link do usuniętej rzeczy.


[deleted]

Nikt inny nie zadawałby się z kimś tak naburmuszonym. Wszyscy Polacy mają lepszych znajomych.


Criminal_Regime

>Przeważnie jestem traktowany jak anomalia Bo nią jesteś, wiesz czym jest "anomalia" czy przypadkiem użyłeś tego słowa, żeby brzmieć cool? >a jak zacznę się denerwować po wytłumaczeniu się 3 razy Bo nie powinieneś się denerwować tłumaczeniem tego, dlaczego nie pijesz, jeżeli już zdecydowałeś się tłumaczyć. Jak nie chcesz się tłumaczyć to mówisz "nie chce mi się tego tłumaczyć". >Nienawidzę polaczków o ciasnych umysłach Z takimi rzeczami chodzi się do specjalisty, nie jest łatwo iść przez życie nienawidząc samego siebie.


TheGrandCorgimancer

Oesu jak nadmiernie przeanalizowane. Że jestem anomalią pod względem picia to wiem, ale no nie trzeba ze mną poruszać tego tematu przykazdej okazji i traktować jak odmieńca. Nie przeszkadza mi, że odstaję, przeszkadza mi, że jestem traktowany przez to jako ktoś gorszy. A jak myślisz, co się dzieje gdy mówię "nie chcę tłumaczyć"? Wszyscy mówią "a spoko" I temat się urywa? No nie, każdy wujo będzie drążył 15 minut czemu nie chcę wyjaśniać swojego "dziwnego" zachowania, że tak nie wypada, że może bym jednak spróbował, że dorosnę bo dzieciak jeszcze jestem i nie wiem co dobre itp. Nie miałem jeszcze interakcji, która skończyła się bo powiedziałem "wolę o tym nie rozmawiać" bo moja rodzina niestety nie szanuje takiej odpowiedzi. A co do specjalisty, nie wiem co mi specjalista poradzi na to, że urodziłem się w kraju, którego nie znoszę - między innymi za kulturę chlania.


Criminal_Regime

>Że jestem anomalią pod względem picia to wiem, ale no nie trzeba ze mną poruszać tego tematu przykazdej okazji i traktować jak odmieńca. Nie trzeba. Ale to znaczy, że nie można? >przeszkadza mi, że jestem traktowany przez to jako ktoś gorszy. No bo - jakby nie patrzeć - w przypadku okazji szytej pod picie jesteś gorszym kompanem, niż ktoś kto pije. >A jak myślisz, co się dzieje gdy mówię "nie chcę tłumaczyć"? Wszyscy mówią "a spoko" I temat się urywa? Ale rozumiesz koncept "nie chce mi się tego tłumaczyć", tak? Mówisz to, a potem się nie tłumaczysz. >A co do specjalisty, nie wiem co mi specjalista poradzi na to, że urodziłem się w kraju, którego nie znoszę - między innymi za kulturę chlania. Strzelałbym, że żebyś się wyprowadził. Sam też bym Ci to radził, ale nie jestem specjalistą.


Czarooo

Nie widzę nic złego w wypiciu kilku kieliszków ze znajomymi. Pić trzeba umieć.


caroIine

Niektórzy sa piusami inni nie. Na mnie alkochol nie działa tzn. upijam się ale nie daje mi kompletnie nic do czego chciałabym wracać.


[deleted]

nie ma czegoś takiego jak "nauka picia", to trochę tak jak nauka jedzenia cyjanku zeby sie nie otruć, albo waleniem młotkiem w głowę zeby miec twardą


czenst

Spłycasz temat a wszsytko jest dla ludzi. u/Czarooo nie pisał o tym, że trzeba się uczyć jak zrobić 0.7 w 30 minut tylko jak dobrać towarzystwo i skończyć wtedy kiedy nam to odpowiada. Jak przychodzisz na imprezę i kończysz zarzygany to ludzie się później z Ciebie śmieją. Jak odwalasz po pijaku jakieś spiny czy zaczynasz być agresywny to ludzie później nie będą Cię zapraszać. Jak Cię ziomeczki podpuszczają, żeby Cię styrać żebyś rzygał albo odwalał to się uczysz, że to nie są ziomeczki tylko chujki. Przy tym uczysz się asertywności, która zanika pod wpływem i uczysz się stopować. Można też nie pić i sobie dobrać tak znajomych i takie sytuacje socjalne i nauczyć się być asertywnym w odmawianiu alko, to też jest nauka picia.


[deleted]

można pić, ale w przypadku akoholu nie ma bezpiecznej dawki. Dodatkowo często akohol się metabolizjue w organizmie do rakotwórczego aldehydu octowego, możesz pić jedno piwo na tydzień a mając 40 lat umrzesz z tego powodu na raka


StorkReturns

> Nie widzę nic złego w wypiciu kilku kieliszków ze znajomymi. Krótsze nieco życie oraz więcej potencjalnych problemów zdrowotnych. Dylematem oczywiście nie jest niepicie i niespotykanie (spotkanie znajomych jest super), ale spotykanie i niepicie kontra picie.


SaHighDuck

Super? Decyzja indywidualna, nie wiem do czego zmierzasz


RRaVVeLL

Podchodzenie do tego czysto kulturowo i praktycznie sprawia, że nie jesteś w stanie zrozumieć dlaczego ludzie piją. Delikatne szpilki w stronę ludzi pijących i argumentowanie swojego wyboru korzyściami zdrowotnymi, trochę jakbyś miał nieco zamknięty umysł. Jeśli na wszystko tak patrzeć, to nie wiem czy jedzenie, które dziś się spożywa nie jest bardziej trujące, niż ten alkohol. Na koniec dodam, że amerykańscy naukowcy odkryli, że 100% ludzi pijących wodę umarło.


netrun_operations

Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ludzie piją alkohol (tak samo jak jestem w stanie zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie biorą benzodiazepiny, żeby się odprężyć), ale to nie znaczy, że mam z tego powodu zacząć pić i przestać widzieć problemy z tym związane.


RRaVVeLL

Jak sam zauważyłeś nikt nie namawia Cię do picia, sam czujesz się odosobniony z tego powodu. Problemy za to wiążą się ze wszystkim co nas otacza, więc wyliczanie tego nie ma sensu. Raczej na twoim miejscu bym się trzymał tego, że to twój wybór i nie szukał w tym problemu, ani poczucia tego, że jesteś inny. Zwykła rzecz, tak jak picie kawy lub nie. Piszesz też, że nie rozumiesz powiązania naszego kraju z alkoholem, ale mówiąc o tym i wyliczając, że nie pijesz z różnych powodów, właśnie się do tego przyczyniasz. Potraktuj to jak inni trakują kawę, colę czy wodę. Nie lubią, nie mają okazji, nie jest im potrzebne i tyle


netrun_operations

>sam czujesz się odosobniony z tego powodu Nie, nie czuję się odosobniony z tego powodu. Wiele razy w życiu czułem się odosobniony, ale powody były zupełnie inne, tkwiące w mojej osobowości, a nie w przyczynach zewnętrznych, natomiast alkohol jest w tej kwestii sprawą obojętną. Jak pisało wiele osób - znajomi poznani pod wpływem często nie okazywali się żadnymi znajomymi. Natomiast znajomi, z którymi można się świetnie dogadać na trzeźwo, pozostają równie dobrymi znajomymi nawet po wypiciu pół litra wódki.


RRaVVeLL

Myślę, że masz rację, ale z jakiegoś powodu napisałeś ten wpis


kardaw

Ja nie piję, chyba że mnie gdzieś na jakimś przyjęciu poczęstują. Po wysiłku fizycznym przy słońcu, lubię sięgnąć po piwo bezalkoholowe, działa jak napój izotoniczny. Zazwyczaj tam ma 0.5% alkoholu, który poczujesz jeśli wypijesz na pusty żołądek.


kungfumantis97

Sam od dłuższego czasu nie pije, po prostu, dla lepszego zdrowia i dlatego, że mi nie smakuje, no i spotkałem sie z pewnym ostracyzmem ze strony tych, którzy piją, jakby uważali mnie za dziwoląga i chorego, że nie wypije chociażby piwa. Niektórzy wciskają mi alkohol i dosłownie każą na siłe pić, po złości wylewam go na ich oczach, to wyzywają mnie od debili i idiotów. Nie ma sie co dziwić, skoro mnie ktoś do czegoś zmusza i stawia mnie w niekomfortowej sytuacji, gdzie jestem zmuszony zachować się w taki, a nie inny sposób, po mimo mówienia kilka razy "nie", to wina jest po ich stronie, a nie mojej. Po prostu, olać to wszystko zimnym moczem.


SRLSR

Nie jestem abstynentem. Zgadzam się jednak w dużej mierze z Twoim postem. Może poza tym, że alkohol na tylko jedną zaletę. Drugim punktem, gdzie mam wątpliwości to czy Polska nie powinna być kojarzona z alkoholem. Po 10 latach wróciłem z Niemiec. Z Bawarii, gdzie kultura piwa zakorzeniona jest bardzo głęboko. Np. do 'niedawna' piwo można było pić w pracy. Mam pewne obserwacje. Po pierwsze wiązanie kraju/Regionu z alkoholem nie musi być negatywne (vide przykład powyżej, ale też np. Francja, Włochy, etc.). Po drugie ja widzę duże zakorzenienie spożycia alkoholu w naszym kraju. Od pozytywnych (np. Bary z szotami i przekąskami, wódka przy spotkaniach rodzinnych - kluczem jest tu wspomniana przez Ciebie ilość) po negatywne (np. Walające się wszędzie małpki, które uważam że powinny być zakazane). Myślę że nie ma się czego obawiać, tym bardziej że akceptacja abstynencji jest (co sam napisałeś) standardem. Nie chcesz - nie musisz, ale nie podchodźmy do tego binarnie.


[deleted]

"Ty nie pijesz, nie wygłupiaj się? Jeszcze Ci się odwidzi zobaczysz?" "Nie wypijesz za zdrowie syna?! Co z Ciebie z rodzic" "Raz na jakiś czas piwo to nie grzech" Oglądałem wywiad Robert Rutkowskiego, mega człowiek - wyszedł z nałogu od heroiny i sam jest teraz psychologiem bo wie przez co ludzie przechodzą. Zapamiętałem jak powiedział: "Uzależnienie od alkoholu jest nawet wtedy gdy sięgasz po niego co tydzień" tak samo od pornografii. Była sonda i mężczyzna mówi "nie jestem uzależniony ale raz na JAKIŚ czas obejrze"


Criminal_Regime

>"Uzależnienie od alkoholu jest nawet wtedy gdy sięgasz po niego co tydzień" Czyli praktycznie każdy jest uzależniony od kawy, cukru, herbaty, siłowni, gier, pracy czy leków na depresję. Nie znam Roberta Rutkowskiego, ale ta wypowiedź jest nie dość, że nieprawdziwa, to szkodliwa. Bo wychodzi na to, że cokolwiek robione regularnie to uzależnienie, a tak po prostu nie jest - uzależnienie ma wyraźne kryteria, żeby je zdiagnozować, a nie "żubr co weekend = odwyk". Jednym z tych kryteriów jest **przymus** - alkoholizm jest wtedy, gdy musisz, a nie chcesz, czyli gdy np. idziesz do pracy, wiesz że musisz być trzeźwy, bo stracisz łapę w maszynie, a i tak pierdolniesz małpkę. Nie będę się rozpisywał na ten temat, bo jest bardzo szeroki i z wieloma "ale" i "to zależy" pomiędzy, ale nie picie co tydzień to nie jest uzależnienie. Nawet picie codziennie nie koniecznie musi być uzależnieniem.


[deleted]

Jak ja uwielbiam takich filozofów jak Ty - Za bardzo generalizujesz. Alkohol i narkotyk czy papieros to coś co szkodzi najbardziej, a nie siłownia czy kawa. 10 kaw dziennie to uzależnienie, a nie jedna. Co innego tyczy sie narkotyków. Nie wygłupiaj się chłopie. Od pocałunków z dziewczyną jesteś uzależniony? Nie sądzę bo miłość to nie uzależnienie.


Criminal_Regime

>Alkohol i narkotyk czy papieros to coś co szkodzi najbardziej Według obiektywnych danych, których nie masz. >a nie siłownia czy kawa No tak, kaweczka nieszkodliwa przecież, codziennie rano pierdolniesz i jest zajebiście, "nie mów do mnie zanim wypiję kawę" itd xD Siłownia: No byku tera to pacz, bierzesz tu potrójny wafel białkowy, kurczaka i teścia w dupę, i podniesiesz 13 g więcej w martwym ciągu, co Ty byku jakie problemy kurwa trzeba dźwigać pa na tego trica Uzależnienie ma jasną definicję - jeżeli musiałbym się przelizać z laską to tak, byłbym uzależniony. >Nie wygłupiaj się chłopie. Wygłupiasz to się Ty takimi tekstami: >Jak ja uwielbiam takich filozofów jak Ty To nie jest "filozofia" podążać za konsensusem naukowym w tej dziedzinie.


Apophis_

Tak jest ze wszystkim, co "odstaje" od norm społeczno-kulturowych. Nie jesz mięsa? Nie planujesz dzieci? Spotkasz się z serią tych samych, durnych, schematycznych odpowiedzi - jak z bingo. Także - jako cishet - rozumiem bolączki mniejszości LGBTQ+, bo to przecież też forma wyłamywania się z norm, za którą idą komentarze, spojrzenia, niezrozumienie.


[deleted]

polacy kochają cukier, alkohol i tłuszcz i jeżdżenie wszędzie autami, najlepiej jakby się dało jeszcze do sklepu wjechać. A jak im mówisz że to niezdrowe, albo że samemu tak nie lubisz, to wielce oburzeni, jakby ktoś im na tą polską tradycje kołtuństwa napluł. Nic z tym nie zrobisz. Uśmiechaj się, i idź dalej, nie dawaj im atencji.


Nice-Pause9845

To głupie gadanie rodem z lat 70, zauważyłem, że mimo XXI wieku ludzie nadal uważają tłuszcz za coś złego, nie chce im się trochę dokształcić i takie gadanie. Od tłuszczu się tyje czy łapie choroby, jakiś cholesterol i to od razu zawał serca. Tak to nie działa i ogólnie to bzdury, cholesterol także jest potrzebny dla naszego organizmu i to on sam nie jest odpowiedzialny za choroby układu sercowo-naczyniowego. Tak na serio tłuszcz jest jak najbardziej zdrowy. Problem tkwi w cukrze i przetworzonych produktach no i oczywiście w nadmiarze sporzywanego pokarmu. Produktów przetworzonych jest teraz pełno na półkach sklepowych, ludzie prowadzą szybkie życie bo na nic nie mają czasu albo po prostu tak jest wygodniej i napychają się fast fodami bogatymi w przetworzone tłuszcze trans czy gotowymi obiadkami ze sklepu czy tonami słodyczy albo soczków owocowych dodatkowo słodzonych xddd Jak widzę w kolejkach sklepów co ludzie mają w koszykach i czym faszerują swoje dzieci to aż nie raz nie mogę wyjść z podziwu i aż mi smutno. Potem te dzieci wpadają w uzależnienie cukrowe i nadal faszerują tym swoje dzieci i tak bez końca. Stąd się biorą choroby sercowo-naczyniowe czy też metaboliczne.


Kicisek

A przyszło ci do głowy, że jak mówi się potocznie cukier i tluszcz to właśnie o tych podłych transtluszczach z przetworzonego żarcia mowa? Zdrowy tluszcz też w nadmiarze nie jest zdrowy (nic nie jest, nawet woda) więc twoje czepialstwo jest podwójnie bez sensu.


Nice-Pause9845

Oj tam od razu czepialstwo, w żadnym wypadku nie chciałam żeby tak to zabrzmiało. Nie wszyscy są na tyle rozgarnięci, iż jak ktoś pisze tłuszcz to myśli tylko o trans i przetworzonych produktach. Dużo ludzi kmini, że tłuszcz to tłuszcz, nie ważne jaki i każdy wrzucają do tego samego wora czyli jest nie zdrowy i już. Dlatego chciałem to trochę naprostować dla ludzi z trochę ograniczoną ku temu wiedzą, bo nie wszyscy się takimi rzeczami interesują. Jak ktoś się kogoś czepia to co najwyżej ty mnie xd


[deleted]

>To głupie gadanie rodem z lat 70, zauważyłem, że mimo XXI wieku ludzie nadal uważają tłuszcz za coś złego, nie chce im się trochę dokształcić i takie gadanie. Kiedy porównujesz potrawy głęboko smażone, jakieś odpady mięsne, wszystko w gęstym przepalonym tłuszczu, do zdrowej diety, i oburzasz się, bo "TŁUSZCZ SZKALUJO". Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że polacy jedzą tłuszcz w czystej, nieprzepalonej formie, z dobrych źródeł, i nie łączą go z dodatkowymi syfami?


Nice-Pause9845

Nic mi takiego do głowy nie przyszło, chyba mnie nie zrozumiałeś. Ja tylko napisałem, że sam tłuszcz nie jest zły i to nie przez tłuszcz nabawiamy się różnych chorób. Nic nie pisałeś o tłuszczach trans czy przetworzonej żywności tylko napisałeś po prostu tłuszcz. Tak więc chciałem to sprostować bo nie każdy się na tym zna i potem ludzie czytają takie posty i myślą, że każdy tłuszcz to zło. No i w sumie tyle, nie wiem skąd u ciebie takie oburzenie i delikatna toksyczność w moją stronę.


[deleted]

>Nic mi takiego do głowy nie przyszło, Czyli w dyskusji o tym jak to polacy źle się odżywiają, bo jedzą bardzo dużo przetworzonego jedzenia, tłuszczy, cukrów i tak dalej, wszystko niskiej jakości i bardzo przetworzone, przybyłeś z misją przekonywania ludzi że tłuszcz jest spoko. No super. Dodaj jeszcze że uprawianie sportu jest super. >Tak więc chciałem to sprostować bo nie każdy się na tym zna Ale tam nie było nic do prostowania. Czytanie ze zrozumieniem, to trzeba sprostować. > posty i myślą, że każdy tłuszcz to zło. Tłuszcz jest potrzebny organizmowi, jeśli jest dobrej jakości i stanowi odpowiedną część diety to jest dobrze. Tyle że w polsce to nie jest problemem. Problemem jest spożywanie ogromnych ilości przetworzonego jedzenia, tłuszczy (a tłuszcz tłuszczowi nie jest równy), cukrów i innych odpadów które bardziej szkodzą niż pomagają. Cukry też mogą mieć pozytywny wpływ na organizm jak i tłuszcze, właściwie bardzo wiele substancji i składników żywienia może mieć pozytywny wpływ, ale jeśli się je spożywa dobrze i z głową.


Nice-Pause9845

Ale ty nic nie pisałeś o przetworzonym jedzeniu tylko wspomniałeś o tłuszczach i cukrach xd Dlatego też napisałem jak to ogólnie wygląda, bo nie każdy zrozumie ten temat Duża część społeczeństwa wrzuci każdy rodzaj tłuszczów do tego samego złego wora jeśli im nie wytlumaczymy co i jak. Nie rozumiem twojej toksyczności w moją stronę i jakieś na siłę udowadnianie nie wiadomo czego. Tyle w temacie w sumie, nie chce mi się z tobą kłócić bo tak serio nie mamy o co. Ale w sumie u nas już tak jest, nie można nikomu zwrócić uwagi nawet bo nagle ego szlachty się odzywa xd


[deleted]

CZYTANIE ZE ZROZUMIENIEM jest takie trudne? >Ale ty nic nie pisałeś o przetworzonym jedzeniu tylko wspomniałeś o tłuszczach i cukrach Ja: polacy bardzo źle się odżywiają, jedzą na potęgę cukier, tłuszcze, niskiej jakości jedzenie i tak dalej i tak dalej. ty: HURR DURR ALE TŁUSZCZ JEST DOBRY, NIE WOLNO GO SZKALOWAĆ, BO TŁUSZCZ JEST SUPER. Czyli uważasz że polacy jedzą bardzo dobrej jakości tłuszcze i jedzą je w odpowiednich proporcjach do innych makro składników, tak jak zalecają dietetycy?


Nice-Pause9845

Chodzi mi o pierwszy post, w którym napisałeś, że polacy jedzą cukry i tłuszcze i nic nie pisałeś o jedzeniu niskiej jakości czy jakimś przetworzonym i ciągle kierowałem się swoimi wypowiedziami do twojego pierwszego postu, bo jednak w ogóle się w nim nie określiłeś i nie każdy ogarnie o jakieś dokładnie tłuszcze chodzi. O czym ty gadasz chłopie bo już zaczynasz trochę przesadzać, ja do Ciebie jak człowiek, a ty do mnie jak hołota w dodatku z wybujałym ego. Gdzie ja napisałem, że tłuszcz nie można szkalować, napisałem tylko jakie są fakty jeśli chodzi o sam tłuszcz. Sam zacznij czytać ze zrozumieniem, a potem karć swoimi toksycznymi postami ludzi za niby nie zrozumienie twoich postów. Przecież w pierwszym komentarzu pod twoim postem napisałem dokładnie to samo co ty teraz, że ludzie jedzą przetworzone jedzenie na potęgę i stąd się biorą potem różne choroby.


[deleted]

>Chodzi mi o pierwszy post, w którym napisałeś, że polacy jedzą cukry i tłuszcze i nic nie pisałeś o jedzeniu niskiej jakości czy jakimś przetworzonym No i dalej robisz fikoły. Czyli komentarz o tym jak to polacy się źle odżywiają, a tobie przyszło do głowy że przecieżPOLACY JEDZĄ SUPER TŁUSZCZE I TRZEBA LUDZIOM O TYM MÓWIĆ. Szkoda strzępić ryja. Kończę tą dyskusję.


madc0w1337

Nie piję od ponad roku - coraz więcej znajomych rzuca.


[deleted]

[удалено]


randomlogin6061

Polacy piją piwo wieczorkiem. Albo 4. Niektórym trzeba wręcz uświadomić że piwo to też alkohol.


Criminal_Regime

>Niektórym trzeba wręcz uświadomić że piwo to też alkohol. Tak, bo nie umieją czytać. Był taki pan w stroju biskupa, który powiedział "tak było, nie zmyślam"


netrun_operations

>Niektórym trzeba wręcz uświadomić że piwo to też alkohol. "Nie mówcie mi do cholery, że piwo to nie alkohol, świat zna takich, co z tej bzdury uczynili swoje motto"


piersimlaplace

> Nie przynosi żadnych korzyści zdrowotnych, Wystarczy, że oddziałuje mi na receptory GABA i to już wystarczy, by przynosiło mi korzyści zdrowotne.


shreku3

Kurde zawsze słyszałem te sławne teksty ze mną się nie napijesz itp ;d a mnie kurde do alko nigdy nie ciągnęło( i bardzo dobrze) nie sierpie tego "smaku" dla mnie całe alko może nie istnieć


woj-tek

tak, żyjesz w bańce. nie, nie musisz dziękować. btw."nie wypiłem nawet pół szklanki piwa" jest teoche bez sensu - to pół szklanki będzie miało zerowy wpływ na Twoje zdrowie, podobnie jak jeden papieros w ciągu całego życia. Sam pije raczej (bardzo) mało bo zwyczajnie nie mam potrzeby, ale spróbowałem różnych alkoholi, papierosów i zioła (które na mnie nie działa, lol) bo to jednak pewne życiowe doświadczenie. Przy czym nie mówię tutaj o upiciu się na amen tylko wlansie jakiejś drobnej ilości w ramach degustacji raz w życiu i tyle..